Wspomnienie o Prymasie Wyszyńskim
Ś.p. ks. Roman Forycki SAC
(1936-2011)
Ożarów Maz., 23.03. 2010 r.
Przyjmując Pani zaproszenie do rozmowy na temat moich wspomnień o Prymasie Wyszyńskim, uświadomiłem sobie, że są one w moich oczach tak mało znaczące, że mam wątpliwości, czy w ogóle coś mówić na ten temat.
Mogę tylko powiedzieć, że moich spotkań ogólnych z Księdzem Prymasem było wiele. A najwięcej na ATK, gdzie prowadziłem swego czasu zajęcia dydaktyczne i byłem tam także duszpasterzem akademickim. Tego jednak nie mogę powiedzieć o spotkaniach osobistych. Miały one miejsce jedynie w związku z różnymi sprawami, które załatwiałem, jak np. organizacja kongresu Międzynarodowego Związku Esperantystów Katolickich w Polsce (czyniłem to jako ówczesny duszpasterz katolickich esperantystów w Polsce), czy problem stosunku Wyższego Seminarium Duchownego w Ołtarzewie do Wydziału Teologicznego Akademii Katolickiej w Warszawie (załatwiałem to jako ówczesny rektor tegoż seminarium duchownego w Ołtarzewie). Spotkania osobiste miały też miejsce w związku z moim duszpasterzowaniem na ATK, a m.in. w związku z prowadzeniem rekolekcji akademickich w kościele św. Anny oraz na opłatku. Wszędzie były jakieś rozmowy – więcej lub mniej charakteryzujące osobowość ks. Prymasa.
Jeśli chodzi o rozmowy, dotyczące załatwiania bardzo ważnych spraw ks. Prymas wychodził maksymalnie naprzeciw podejmując wiążące decyzje, uzasadniając je także własnym poglądem w tych sprawach. Takie też miał spojrzenie m.in. na ATK i jej miejsce w Kościele oraz na podejmowanie pewnych spraw z władzami państwowymi, gdy chodziło o dobro Kościoła i Narodu. Dotyczyło to nie tylko organizacji międzynarodowych kongresów w tamtych czasach, co wymagało kontaktu z władzami państwowymi czy wiązania się seminariów duchownych z ATK, ale także np. rozbudowy materialnej tejże. Ks. Prymas nie na jednej inauguracji roku akademickiego w ATK podkreślał, że plany rektora tej uczelni idą równolegle z jego planami, aby na Bielanach obok gmachów Akademii powstał budynek Metropolitalnego Seminarium Duchownego. Traktował te dwie sprawy jako równorzędne i ciągle o nich przypominał władzom państwowym.
Miał też inny pogląd na profil duszpasterstwa w Polsce niż np. przedstawiciele pewnych środowisk inteligenckich. Te ostatnie nawet przyznały potem mu rację w kwestii spornej, czy duszpasterstwo to ma być elitarne czy także masowe. Również ks. Prymas miał swój stosunek własny do realizacji wezwań Soboru Watykańskiego II w naszym kraju. Jak najbardziej był za jego pełną realizacją, ale domagał od teologów, m.in. aby przełożyli dokumenty soborowe na język popularny, aby ten Sobór mógł być czytelny dla całego Ludu Bożego. Tak np. na sympozjum naukowym w Ołtarzewie zwrócił się do teologów polskich, a zwłaszcza do uczestniczącego w nim ks. prof. Antoniego Słomkowskiego z prośbą, aby przełożyli dokumenty Soborowe na język ludzi prostych, aby mogły być czytane i realizowane powszechnie. Choć z drugiej strony nie był zwolennikiem sztucznego przyśpieszania procesu odnowy, zwłaszcza w liturgii, jak to stało się widoczne na Zachodzie.
Ks. Prymas umiał też przepraszać, np. że audiencji udziela później niż by należało. Umiał z humorem podchodzić do swojego zdrowia i możliwości korzystania z różnych smakołyków, którymi go częstowano. Ten samokrytycyzm wyrażał nawet publicznie, np. w Ożarowie w słowach kierowanych do księdza biskupa Modzelewskiego. Za to innym, zwłaszcza studentom nie szczędził, zwłaszcza w jedzeniu, tego wszystkiego, do czego oni byli chętni, częstując ich i usługując w czasie przedświątecznych spotkań.
Wysłuchała i spisała: Małgorzata Laskowska (IEMiD UKSW – Warszawa)