NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Bez wahania oddał swoje życie

O. Maksymilian Maria Kolbe – kapłan – w wypowiedziach bł. Jana Pawła II i wcześniejszych.

„Zanotujmy to starannie, ten człowiek 47-letni, który zrealizował z przykładną wiernością ideał świętego Franciszka, chciał umrzeć jako kapłan. Na brutalne pytanie „krwawego Fritscha”, całkowicie osłupiałego śmiałością więźnia, który chciał zająć miejsce jakiegoś skazanego: „Kim jesteś?” – Maksymilian Kolbe dał prostą odpowiedź: „Księdzem katolickim”. – tak wspomina O. Maksymiliana Kolbe ówczesny kardynał Karol Wojtyła w swoich wypowiedziach, homiliach związanych z uroczystościami beatyfikacyjnymi.

Kapłaństwo  rozszerzało jego widzenie rzeczywistości, nie ograniczając się do prostego gestu miłosierdzia i współczucia: „Właśnie jako ksiądz towarzyszył żałosnej grupie dziewięciu skazanych na śmierć. Nie chodziło tylko o uratowanie dziesiątego, trzeba było pomóc umrzeć dziewięciu innym. 'Od momentu, gdy fatalne drzwi się zamknęły za skazańcami, on ich wziął pod swą pieczę; zresztą nie tylko tych, lecz i innych, którzy umierali z głodu w sąsiednich 'bunkrach i których dzikie wycia wywoływały dreszcze u zbliżających się.

Sam będąc w tragiczne i beznadziejnej po ziemsku sytuacji wprowadza w ten świat zaufanie do Boga: „Faktem jest, że od momentu, gdy ojciec Kolbe znalazł się pośród nich, ci nieszczęśliwi poczuli się nagle otoczeni opieką i chronieni, a w celach gdzie oczekiwali bezlitosnego zakończenia dramatu, zaczęły rozbrzmiewać modlitwy i śpiewy. Oprawcy sami byli tym wstrząśnięci: „Czegoś takiego nigdy nie widzieliśmy” – mówili. Dopiero w „Dniu Pańskim” dowiemy się, czy dzięki temu heroicznemu świadectwu nie było w ich liczbie „dobrych łotrów” nawróconych – choćby to miało miejsce w ostatniej godzinie? Jest bowiem faktem wszyscy, którzy przeżyli Oświęcim wiedzą dobrze – że od Wniebowzięcia 1941 roku niewola stała się żałośniejsza.

Jako kapłan, służył Życiu, także w Jego ziemskim wymiarze, życiu w kolebce życia, rodzinie: „Bez wahania ofiarował swoje życie, by ocalić ojca rodziny, który krzyczał: «Moja żona, moje dzieci! Nigdy już ich nie zobaczę!» Jego niezwykle szlachetny gest można uznać za symboliczny «dar dla rodziny», której ważną misję w Kościele i w społeczeństwie dobrze rozumiał. W związku z tym napisał kiedyś, że «miłość wzajemna osób składających rodzinę jest prawdziwym echem miłości Bożej» (Pisma Ojca Maksymiliana Marii Kolbego, Niepokalanów 1970, VII, n. 1192).”

Kapłan, jest tym, który ludziom przybliża Boga a ludzi pociąga ku Bogu, także cały ich świat, życie społeczne, wzajemne relacje. Jest świadom, że przeciwstawia się w ten sposób potędze zła, która pracuje aby wszystko było naznaczone fałszem nie bytu, czyli bycia nie na swój stworzony sposób, wbrew naturze widzianej oczyma Boga: „Sobór Watykański II na wielu miejscach głosi, że posłannictwem Kościoła jest także to, ażeby życie ludzkie czynić bardziej ludzkim. Czyż nie uczynił bardziej ludzkim życia ludzi w tym miejscu tak straszliwie nieludzkim, jakim był obóz śmierci w Oświęcimiu, sługa Boży Maksymilian? Czyż nie staje się on na naszych oczach patronem tego trudnego posłannictwa Kościoła? Trwa dramatyczna walka między dobrem a złem, między światłem a ciemnością – czytamy w Konstytucji pastoralnej – człowiek odkrywa, że jest niezdolny o własnych siłach zwalczać skutecznie napaści zła… „ale sam Pan przyszedł, aby człowieka uwolnić i umocnić” (Gaudium et spes, nr 13). To szczególniejsze przyjście Pana przeżył Kościół, a z nim rodzina ludzka, w ginącym w bunkrze oświęcimskim O. Maksymilianie. W tym świetle „znajduje swoje ostateczne wyjaśnienie” nie tylko „głęboka nędza, której człowiek doświadcza”, ale także „wzniosłe jego powołanie”

Kim jestem pyta także współczesny kapłan, kim jestem dla siebie, dla Boga dla rodziny? Kim jestem wobec dzieci, młodzieży , kobiet i mężczyzn? „W chwili, gdy tylu kapłanów w świecie całym zapytuje się o swoją „identyczność”, ojciec Maksymilian Kolbe staje pośród nas, aby pouczać nie dyskusjami teologicznymi ale swym życiem i śmiercią. On był po prostu takim jak jego Mistrz, dając świadectwo „największej miłości”, ewangeliczny sprawdzian przynależności do Chrystusa. Zapewne, heroizm nie jest dostępny dla wszystkich, lecz czy zaniechanie dążenia do niego nie byłoby porażką? Czy odpowiedzi na pytania, które się cisną, nie należałoby umiejscowić z góry w wychodzeniu z pomocą łaski Bożej, poza to, czego natura nie może osiągnąć?” , a także: „To nie jest przypadkiem lecz „znakiem czasu”, że ten kapłan zmarły w 1941 roku w wieku 47 lat w bunkrze głodowym w Oświęcimiu zostaje ogłoszony błogosławionym w czasie Synodu, który ma za cel określić sens posługi kapłańskiej. Oto konkretna odpowiedź na pytania mniej więcej abstrakcyjne, jakie się nagromadzają; ten człowiek z krwi i kości nie zadowala się słowami, lecz umie iść do końca w 'swym zaangażowaniu płacąc „krwią za krew”.”

Podobieństwo do Chrystusa zdaj się być najbardziej oczywiste w ofiarności św. Maksymiliana, która musiała czerpać z czuwania w Ogrójcu Mistrza, czuwaniua przez śmierć aż po zmartwychwstanie: „Jednakże w tej śmierci objawiło się zarazem duchowe zwycięstwo nad śmiercią podobne do tego, jakie miało miejsce na Kalwarii. A więc: nie „poniósł śmierć”, ale „oddał życie” – za brata. W tym jest moralne zwycięstwo nad śmiercią. „Oddać życie” za brata – to znaczy stać się poniekąd szafarzem własnej śmierci.”

To upodobnienie sięga tak daleko, że jest w stanie umrzeć już za życia: „Otóż rzecz absolutnie niesłychana lecz poparta niezliczonymi świadectwami, Maksymilian Kolbe nie znał nienawiści.”

Ta, której zawierzył, Matka Syna Boże wciąż jest aktywna w swojej trosce o dzieci Boże, nie tylko działaniem ale byciem Niepokalana Miłością. O. Maksymilian walczył jako kapłan i kochał ją a w niej bliźnich, kochał także w wymiarze patriotycznym ratując rodaków w czasie wojny i wszystkich, którzy potrzebowali pomocy,  szczególnie Żydów: „Natchnieniem całego życia była mu Niepokalana, której zawierzał swoją miłość do Chrystusa i swoje pragnienie męczeństwa. W tajemnicy Niepokalanego Poczęcia odsłaniał się przed oczyma jego duszy ów przewspaniały nadprzyrodzony świat Łaski Bożej ofiarowanej człowiekowi. Wiara i uczynki całego życia Ojca Maksymiliana wskazują na to, że swoją współpracę z Bożą Łaską pojmował jako wojowanie („militia”) pod znakiem Niepokalanego Poczęcia. Rys Maryjny jest w życiu i świętości Ojca Kolbego szczególnie wyrazisty. Tym znamieniem naznaczył też całe swoje apostolstwo, zarówno w Ojczyźnie, jak na misjach. Zarówno w Polsce, jak i w Japonii ośrodkiem tego apostolstwa były specjalne „miasta Niepokalanej” (polski „Niepokalanów”, japońskie „Mugenzai no Sono„)” oraz „Szczególna tajemnica powołania O. Maksymiliana Marii, jego tak bardzo owocnego apostolstwa i jego ostatecznego zwycięstwa łączy się z duchowym macierzyństwem Bogarodzicy i jest nowym potwierdzeniem Jej błogosławionej obecności w Kościele. Radujemy się, iż ten sprawdzian obecności i działalności Matki Chrystusa i Kościoła ujawnił się na polskiej ziemi. Potwierdziła się w tym jak gdyby długa historia stosunku duszy polskiej do Maryi, do Niepokalanej i Wniebowziętej.”

 

 

Kapłan jest wdzięczny za tajemnicę, którą nosi w sobie, rozważa i służy nią innym: „I jak gdyby, zbierając w jedno ofiarę całego swego życia. On – Kapłan i syn duchowy św. Franciszka, zdaje się mówić: „Cóż oddam Panu za wszystko, co mi wyświadczył? podniosę kielich zbawienia i wezwę imienia Pana” (12-13).”

 

Zebrał i opracował Ks. Jarosław Oponowicz

 

Źródłem tekstów wypowiedzi kard. Karola Wojtyły i Jana Pawła II jest strona: http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *