Autor: Maciej Guziejko CRL
Czas roztopów…
Z kolei dziś, czytając Ewangelię o tym, że mamy być na tym świecie solą, wyobrażam sobie, że Bóg jest jak ta Pani z ul. Krakowskiej. On chce wziąć nas w swoje ręce i posypać nami świat. Chce, abyśmy stopili wszelki lód, który zalega w naszym życiu. Abyśmy pozbyli się tego wszystkiego, po czym chodzić jest niebezpiecznie. Czegoś, na czym możemy w każdej chwili się poślizgnąć, upaść i mocno poturbować. Upadek to synonim grzechu. Stąpanie po lodzie, to więc nic innego, jak okazja do grzechu.
Skoro mamy być solą, warto zastanowić się, co w moim życiu należy roztopić. Czy jest coś w moim życiu, co często jest dla mnie okazją do grzechu?
Mam problem z nałogiem, ze zdradą? Może warto zmienić środowisko i pożegnać się z niektórymi ludźmi?
Mam problem z czystością? Może warto pomyśleć jak używam Internetu i czy nie warto niektóre rzeczy wyrzucić do kosza?
Coś odciąga mnie od modlitwy, coś pochłania mi tyle czasu, że nie mam go dla Boga? Może dla Boga warto z czegoś w moim życiu zrezygnować?
Mam być solą, która roztapia lód uniemożliwiający mi dojście do Boga.
I jeszcze jedno. Są czasem grzechy, z którymi ciężko uporać się samemu. Lód jest tak gruby, że nawet mocna sól nie jest w stanie usunąć go w całości. Ale wystarczy ciepły dzień pełen słońca i po lodzie nie ma śladu.
Tym „Słońcem” jest Bóg. Jeśli jakiś grzech męczy ciebie i nie możesz się z nim uporać, natychmiast zaproś Boga do Twojego życia. Bóg jest w Słowie Bożym, w Sakramentach. Bóg jest tam, gdzie pomagasz drugiemu człowiekowi. Boga znajdziesz na adoracji i modlitwie. Bóg, który jest jak Słońce, stopi twoje wszelkie wady i zacznie wyprowadzać cię na prostą. Stopi wszelki lód, który zalega ulice twojego życia!