Autor: o. Zdzisław J. Kijas OFMConv
Św. Bonawentura (1221-1274), franciszkanin, był olbrzymem umysłu i serca, jedną z największych postaci XIII, świętym i doktorem Kościoła. Papież Sykstus V w roku 1588 porównał św. Tomasza (1225-1274) i św. Bonawenturę do dwóch kandelabrów, które oświecają światłem swej mądrości cały Kościół.
Kim był św. Bonawentura? Urodził się około roku 1221 w Bagnoregio niedaleko Viterbo (Włoch) i otrzymał na chrzcie imię Giovanni z domu Fidanza. Legenda głosi, że jako maleńkie dziecko został cudownie uzdrowiony przez wstawiennictwo św. Franciszka i rodzice zmienili mu imię na Bonawentura.
Bonawentura nie pisał o wierze, ile bardziej nią żył. Działał w jej świetle i jej mocą. Jak dla wielu współczesnych, wiara w Jezusa Chrystusa była dla niego czymś na wskroś ewidentnym, normalnym, niczym powietrze, którym się oddycha. Nie mówił o wierze, lecz bardziej o godności, której udziela człowiekowi i celu, który mu wyznacza. Wiara przypomina człowiekowi o godności, którą obdarzył go Bóg, powołując na swój „obraz i podobieństwo”. Z tej godności Bonawentura czerpał siłę do rozwoju intelektualnego, kiedy wykładał na paryskiej uczelni, mądrość do kierowania zakonem, kiedy został przełożonym najwyższym franciszkanów. Z mądrości wiary czerpał również siłę pracując dla Kościoła, który szukał dróg jedności z Kościołem wschodnim. Właśnie Bonawentura był jednym z głównych „architektów” Soboru Lyońskiego II, nazywanego również „soborem zjednoczenia”.
Wiara wyznaczała Bonawenturze jasne i szlachetne cele, dostarczając jednocześnie odpowiednich środków (narzędzi) do ich osiągnięcia. Jednym z takich środków był rozum, który wspiera wiarę w dochodzeniu do autentycznej mądrości. Obok zaś rozumu, czymś bardziej szlachetnym od niego, była z kolei miłość. One trzy są pomocne do osiągnięcia mądrości. Ta z kolei, czyli mądrość, dąży do kontemplacji (jako najwyższej formy poznania) i chce ut boni fiamus – żebyśmy byli dobrzy, pragnie przede wszystkim tego, byśmy stawali się dobrzy (por. Breviloquium, Prologus, 5). Dodawał potem, że „wiara jest w umyśle w taki sposób, że budzi uczucie. Na przykład: poznanie, że Chrystus umarł ‘za nas’ nie pozostaje wiedzą, ale z konieczności staje się uczuciem, miłością” (Proemium in I Sent., q. 3). Rozum nie zubaża więc wiary, podobnie jak wiara nie wyklucza rozumu, lecz służą sobie wzajemną pomocą do osiągnięcia celu życia, czyli prawdziwego szczęścia, którego daje przebywanie w Bogu (Benedykt XVI). Wiara, rozum i miłość scalają się ze sobą, ponieważ ten, kto kocha– uczył św. Bonawentura – chce coraz lepiej i coraz bardziej poznawać ukochaną osobę. Wiara jest darem miłości Boga, dlatego dla św. Bonawentury decydujące znaczenie posiada prymat miłości.
Jak mówiłem wcześniej dla św. Bonawentury wiara wyznacza drogę, cel pielgrzymowania, określone itinerarium, którym zwieńczeniem jest zjednoczenie z Bogiem. „Nie możemy jednakże wspiąć się na wyżyny Boga o własnych siłach. Bóg musi nam pomóc, musi nas ‘podciągnąć’ do góry. Dlatego potrzebna jest modlitwa (Benedykt XVI). Modlitwa, jak mówi święty, jest matką i początkiem wywyższenia – sursum actio – działaniem, które nas wywyższa – mówił św. Bonawentura. Zakończę zatem modlitwą, która zaczyna jego Wędrówkę, a którą przytaczał również Benedykt XVI w czasie audiencji generalnej 17 marca 2010: „Módlmy się i powtarzajmy Panu Bogu naszemu: Prowadź mnie, Panie, Twoją drogą, a będę chodził w Twojej prawdzie. Niech raduje się serce moje w bojaźni Twego imienia” (Itinerarium mentis in Deum, I, 1).
Foto. www.panewniki.pl