NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Pan hojnie darzy łaską i chwałą, nie odmawia dobrodziejstw postępującym nienagannie Ps 84, 12

Autor: s.Anna Krawiec cmt
cmt.karmel.pl

Franciszek Palau, po sześciu latach wygnania, w końcu uniewinniony, wraca do Barcelony. Zaczyna nowy etap swojego życia. Ma prawie pięćdziesiąt lat, mocno nadszarpnięte zdrowie ale silną wiarę i nowy ogień w sercu. Bezgranicznie ufny w Boży plan, mówi o nowych drogach, o nowym porządku, nowych horyzontach, nowym świecie. Bóg mnie nie opuści, poprowadzi mnie, którędy On zechce. Idę pewny, ufnie oddając się jego ojcowskiej trosce. […] Pozwólmy, aby Bóg zatroszczył się o nas, aby nami zarządzał i kierował” (List 56). Rozpiera go dynamizm misjonarski. Głębokie doświadczenie Boga w konkretnych obliczach, w bliźnich, naznaczyło jego egzystencję i wszystko czegokolwiek by się już nie podjął.

Tak było podczas nowenny do Dusz Czyśćcowych w Ciudadela na Minorce, 12 listopada 1860 roku, w katedrze. Na zakończenie misji, Palau przygotowywał się do udzielenia końcowego błogosławieństwa ludziom  wypełniającym świątynię. Lud, Kościół, Chrystus: Głowa i Członki. Jemu oddał  umysł i serce: „Mój duch został porwany przed Boży tron”. Była to pierwsza z wizji, które sprawiły że Franciszek doświadczył duchowego ojcostwa. Przed jego oczyma stał lud, lecz on oczyma wiary widział stojącą przed ołtarzem młodą, piękną niewiastę… I słychać było głos Ojca: „Błogosław moją Córkę i Twoją Córkę…”. Jego kapłaństwo objawiło mu się jako największe powołanie, jako duchowe małżeństwo z Kościołem: Zostałem taki zmieniony i odnowiony (…) jej obecność (Kościoła) odnowiła duszę i ciało (MR 18). Czuł, że odkrywa się mu w pełni to, czego szukał przez całe lata: „Poznać swoje powołanie i swoją misję” (List 57). Tak samo jak przed laty św. Teresa od Jezusa, znaczyła kroki jego powołania. Teraz odczuwał wołanie Świętej do podjęcia misji ,,ufundowania, w łonie Karmelu Terezjańskiego, trzeciego zakonu karmelitów bosych Matki Bożej z Góry Karmel i świętej Teresy”(sióstr i braci), poświęconego Kościołowi i oddanego jego potrzebom (List 93). Zrodził się Misyjny Karmel Terezjański.

Inna wizja miała miejsce w 1861 roku, w Kolegiacie św. Izydora w Madrycie. Po niej, były kolejne. Duchowy proces, w którym stopniowo odkrywała się tajemnica Kościoła, „wielkiego sakramentu”: Kościół jest osobą. Chrystus w Kościele i Kościół w Chrystusie, wspólnota braci, Bóg i bliźni w jedności. „Myślałem, że chodziło o dwa oddzielne obiekty; nie sądziłem, że Bóg i bliźni tworzą głowę i ciało, nie wierzyłem, że to Kościół to moja Umiłowana” (MR 499). „Skierowałem się ku bliźnim nie opuszczając Boga” (List 89).

Jego umiłowaną jest ludzkość, którą Bóg poślubił w Chrystusie, i która zwie się Kościołem.

Doświadczenie Kościoła całkowicie odmienia życie ojca Palau. Przez wiele lat wierzył, że jego powołaniem jako karmelity było życie „sam na sam z Bogiem”. Jednak Bóg dał mu teraz nowy klucz interpretacji: „Trwanie w komunii z ludźmi jest trwaniem w komunii z Bogiem”. Eucharystia jest przeżywana przez ojca Franciszka przede wszystkim jako tajemnica komunii, „prawdziwe duchowe zaślubiny”. „Jeden  przyjmuje komunię, przyjmują ją tysiące…” Przyjmujemy jedni drugich nawzajem w komunii, i wzrasta i buduje się, mistyczne Ciało Kościoła. Eucharystia i ewangelizacja, w charyzmacie palautiańskim, pozostają w nierozerwalnej, ścisłej więzi.

W latach 1860 – 1872 ojciec Palau prowadził nieustanną i różnorodną działalność misyjną. Czuł wyraźnie, że jego charyzmat założyciela umacnia się i wzrasta: rosła liczba wspólnot braci i sióstr misyjnego karmelu bosego. Głosił misje ludowe, założył czasopismo „El Ermitaño” (Pustelnik). Wydawał publikacje o Kościele. Planował szpitale dla terminalnie chorych, odprawiał egzorcyzmy, zakładał szkoły katolickie i oddał się na służbę zarażonych epidemią.

Doświadczenie eklezjalne, duchowość komunii, które przekłada się na misję to synteza charyzmatu ojca Palau. W tym doświadczeniu Maryja była zawsze obecna, jednak od 1864 roku, to co do tej pory było pobożnością, naśladowaniem, miłością do Maryi, rozwinęło się jako posłanie, służba Kościołowi, gdyż Maryja ukazała mu się jako zwierciadło, figura, doskonały model, w którym można kontemplować inną Dziewicę i Matkę, tą którą jest Kościół. Oryginalną i charakterystyczną cechą doktryny palautiańskiej jest misyjny wymiar duchowości maryjnej.

Franciszek Palau przyjechał do Tarragony 10 marca 1872 roku; poważnie chory, gdyż zaraził się tyfusem plamistym opiekując się chorymi w Calasanz (Huesca). Zmarł dziesięć dni później, 20 marca 1872 roku, otoczony braćmi i siostrami założonego przez siebie zgromadzenia. Umierał, oskarżony przez władze o nielegalne wykonywanie praktyki lekarskiej, zawieszony w posłudze kapłańskiej przez wikariusza kapituły w Barcelonie in sede vacante. Umiłowany przez swoich duchowych synów i córki, przez lud wierny… Ci, którzy widzieli go umierającego, zaświadczają: Wzywał imienia Maryi, św. Józefa, Anioła Stróża, rozmawiał ze św. Teresą, mówił o Kościele. Zmarł z tymi słowami na ustach: „Zawsze zawiesiłem mój osąd, nigdy się nie oddaliłem od Kościoła… Już czas, Tereso!”

Rozdarła się zasłona wiary. Mógł radować pełnią wizji: „Będąc Bóg i bliźni, to znaczy Kościół święty, żywym i doskonałym obrazem Boga Trójjedynego, (…) obiektem miłości człowieka pielgrzymującego” (MR 510). Były to definitywne zaślubiny. 24 kwietnia 1988 roku umiłowana Eklezja ogłasza swojego wiernego miłośnika, Franciszka Palau y Quer OCD – błogosławionym.

Wiara Franciszka Palau, wytrwałość i otwartość na Bożego Ducha czyni go zdolnym do przyjęcia nowości życia, do zmiany własnych planów i mentalności w imię miłości, która nie może pozostać bezczynna.

Wejście w głęboką relację jedności Boga z ludźmi, ukazuje mu piękno człowieka, mieszkanie i obraz Trójcy Świętej. To „zwiastowanie” zapala do wydania się na służbę człowiekowi, aby jego godność i piękno zajaśniały w pełni, „dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Wbrew wszystkim przeciwnościom, oskarżeniom, zniesławieniom, w posłuszeństwie Słowu, które zamieszkało wśród nas, pozwolił by Ono wzrastało, by dokonało Swego dzieła. „Pan hojnie darzy łaską i chwałą, nie odmawia dobrodziejstw postępującym nienagannie”. Czy jednak w otwartości na Ducha Bożego powtarzam wraz z Maryją „Niech mi się stanie…”? Czy w ciemności i niezrozumieniu wierzę, że nie jestem sam, sama i przyjmuję Boga w napotkanej osobie, w wydarzeniach, w mojej codzienności? Czy czuję się błogosławiony, błogosławiona – szczęśliwa, bo „Bóg jest z nami”, bo „z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce”?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *