NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Pierwsza żywa szopka


350px × 366px Franciszek chce sprawdzić, co przeżywała Święta Rodzina w Betlejem, gdy Maryja powiła Dzieciątko: wszystkie trudności, które musiała znieść, brak podstawowych rzeczy niezbędnych dla noworodka, chłód nocy. Prosi więc, aby pościelić na gołej skale słomę, postawić na niej żłób oraz przyprowadzić osiołka i wołu.

Trzy lata przed śmiercią Franciszek udaje się do wioski Greccio. Prosi pewnego dobrego człowieka o imieniu Jan, aby pośpieszył przed nim i przygotował w niewielkiej grocie to, co mu przekaże.

Boże Narodzenie
Na uroczystość narodzenia Zbawiciela przybywa wielu braci, licznie przychodzą też wierni, niosąc ze sobą latarnie, pochodnie lub świece, aby oświetlić mroki nocy. Gdy pojawia się Franciszek, bracia wnoszą żłób i wprowadzają zwierzęta. Z niewysłowioną radością rozpoczynają chóralne śpiewy hymnów ku chwale Bożej, odbijające się echem po całej okolicy. Wszyscy kontemplują pusty żłóbek, myślami biegnąc do tego wydarzenia, które zmienia świat i daje człowiekowi nadzieję oraz radość.

Franciszek ze łzami w oczach wpatruje się w żłób, wspomina dobrego Boga, który z miłości do swego stworzenia nie zwleka z przyjściem w swoim Synu i jest ciągle obecny; nie boi się uniżyć i podjąć trudów ziemskiej wędrówki, byleby tylko być blisko ukochanego człowieka. Biedaczyna wspomina Świętą Rodzinę, jej ubóstwo, niewygody, podziwia miłość Maryi i Józefa do Dzieciątka. Odnawia postanowienie ich naśladowania.

 

Bracia medytują nad dobrocią Boga, z pokorą uznając własną niewdzięczność i niegodność. Rozpoczyna się celebracja Eucharystii przy żłóbku. Franciszek, ubrany w szaty diakońskie, śpiewa przewidzianą na tę noc Ewangelię, po czym głosi homilię. Przywołuje w słodkich słowach malutkiego, nowo narodzonego Króla, ubogiego, położonego na sianku, bo nie było dla Niego miejsca w gospodzie. Mówi też o miasteczku Betlejem.

 

Przybyli z okolicy ludzie zastanawiają się nad tajemnicą przyjścia Jezusa, napełnia ich wielka radość i pokój. Żywy obraz stajenki, Ewangelia, którą słyszą, i słowa Franciszkowej homilii, pełne ciepła i działania Ducha Świętego powodują, że w ich sercach na nowo rodzi się często zapomniany Jezus, dotychczas dla wielu obcy, daleki i abstrakcyjny.

Kończy się celebracja, każdy wraca pocieszony do swego domu. Sianko, którym wyłożony jest żłóbek, zostaje zachowane i rozdzielone pomiędzy zwierzęta domowe z okolicy. Mówi się, że po jego zjedzeniu chore zwierzęta wyzdrowiały. Na miejscu celebracji Bożego Narodzenia z czasem powstaje kościółek i mały klasztor franciszkanów.

Matka z Porcjunkuli
Franciszek nigdy nie zapomina, że Jezus rodzi się z Maryi, pokornej kobiety, która zostaje Bożą Rodzicielką, będąc w drodze, a nie w pałacu. Ma do niej specjalne nabożeństwo, które wyraża zwłaszcza w momencie wyboru na duchowe centrum wspólnoty braterskiej zniszczonego kościółka Porcjunkula, jej poświęconego (kościółek Matki Bożej Anielskiej). Patrząc na Maryję, zawsze łączy jej osobę z Synem Bożym i z tajemnicą Jego Wcielenia. Tak jak ona medytuje bezustannie nad Bożymi słowami i nie gubi sprzed oczu osoby i czynów Jezusa – są one dla niego inspiracją do konkretnych wyborów życiowych. Biedaczyna w modlitwach i hymnach wychwala tajemnicę Wcielenia, która czyni Boga dostępnym i bliskim bratem człowieka w osobie Jezusa.

Przebywając w Porcjunkuli, Franciszek zanosi nieustanne błagania do tej, która poczęła Słowo pełne łaski i prawdy, aby raczyła stać się jego opiekunką. Uznaje Matkę Bożą za orędowniczkę swoją i swoich braci, za rzeczniczkę i obrończynię zakonu. Jest ona dla niego przykładem pokory i ubóstwa, bo nie szuka chwały, bogactwa, uznania ziemskiego, ale potrafi zadowolić się niewieloma rzeczami, dbając o największy skarb – Jezusa. Wokół Niego skupia się całe jej życie, do Niego teraz zanosi błagania tych, którzy proszą ją o wstawiennictwo.

Dlatego Franciszek przed śmiercią usilnie błaga braci, aby nigdy nie opuszczali Porcjunkuli, bowiem uważa, że jest to miejsce błogosławione, nawiedzane przez niebieskie duchy, specjalne mieszkanie Chrystusa i jego Matki. Ktokolwiek z sercem pobożnym będzie się w nim modlił, otrzyma to, o co prosi. Tutaj Bóg pomnożył liczbę braci. Jeśli więc ktokolwiek będzie chciał ich siłą wyrzucić z kościółka przez drzwi, bracia mają do niego wrócić oknem i nigdy go nie opuszczać.

Franciszek nazywa Maryję Matką Miłosierdzia. Pewien pobożny brat, jeszcze przed swym nawróceniem, otrzymuje w kościółku Matki Bożej Anielskiej wizję dotyczącą tego miejsca. Kiedy przybywa tam z ciekawości, by ujrzeć Franciszka i jego braci, podczas modlitwy wydaje mu się, że widzi niezliczony tłum ludzi porażonych ślepotą, otaczający kościółek ze wszystkich stron. Klęcząc, ślepcy wznoszą wyciągnięte ręce i twarze ku niebu, i płacząc, wzywają miłosierdzia Boga oraz Jego światła. I oto nagle z nieba przybywa niewyobrażalna jasność, która ogarnia i przenika wszystkich, przywraca im wzrok i daje upragniony ratunek.

Franciszek naśladuje Maryję poprzez całkowite odrzucenie przyrodzonej człowiekowi postawy egoistycznej. Twierdzi, że każdy ubogi i chory jest zwierciadłem Pana i Jego Matki. W nim widzi ubożuchne dzieciątko Jezus, które wymaga utulenia i noszenia w sercu, tak jakby było w ramionach Madonny. W Liście do Wiernych Franciszek pisze, że na tych, którzy stają się sługami, odchodząc od swego „ja”, spocznie Duch Pański, który przemieni ich w oblubieńców, braci i matki Pana Jezusa Chrystusa. Oblubieńcem będzie ten, którego dusza pozostanie wierna i połączy się z Jezusem Chrystusem. Bratem – kto spełnia wolę Boga bezwarunkowo. Matką zaś ten, kto przez miłość i nieskalane sumienie nosi Jezusa w sercu oraz „rodzi” Go dla świata przez święte czyny.

Maryja jest pełna Ducha Świętego, jest przykładem i nauczycielką poddania się Mu – zaufania Bogu. Franciszek opisuje Maryję jako pełną łaski i wszelkiego dobra. Układa przepiękną antyfonę, w której opiewa Bogarodzicę jako jedyną pośród kobiet, która nie ma sobie równej. Jest córką i służebnicą najwyższego Boga, Ojca Niebieskiego, matką naszego Pana, Jezusa Chrystusa i oblubienicą Ducha Świętego. Franciszek, wpatrując się w nią, uczy się, jak odpowiadać Bogu: Fiat – niech tak się stanie.

AUTOR: Robert Rabka OFMCap

ŹRÓDŁO: „Głos Ojca Pio” [73/6/2011]

Głos Ojca Pio

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *