NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Stan wojny u św. Franciszka


Niedługo kolejna Golgota Młodych w Serpelicach nad Bugiem. „Stan Wojny” to jej temat przewodni. Hasło tegorocznego spotkania młodzieży przybliżył w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, br. Łukasz Pyśk OFMCap, Organizator Główny Golgoty Młodych


 

 

Maria: Stan Wojny, to hasło tegorocznej Golgoty Młodych. Skąd pomysł na hasło i co się z nim wiąże?

Br. Łukasz Pyśk OFMCap: Tematem tegorocznej Golgoty jest rozeznawanie, zwłaszcza dotyczące tak ważnej kwestii jak życiowe powołanie. Współczesny młody człowiek żyje często w tytułowym „stanie wojny”, jego serce jest miejscem rozdarcia i chaosu. Nie wie, gdzie szukać prawdziwych autorytetów, duchowych przewodników, którzy mogliby pomóc odnaleźć się w codzienności, we współczesnym kryzysie wartości, w gąszczu propozycji płynących ze świata mediów. Młodzi mają dziś problemy z odkryciem sensu swego życia, cierpią z powodu egoizmu, epidemii narcyzmu, nieumiejętności wchodzenia w relacje. Świat kształtuje „osobowość pustą”, nie rozumiejącą siebie, nie potrafiącą dokonywać trwałych wyborów i szukającą zapełnienia wewnętrznej pustki w coraz to nowych wrażeniach i doświadczeniach. Szerząca się kultura „light” nie uczy wchodzenia w głąb i wzrastania, a tendencja „part time” sprawia, że młody człowiek nie potrafi zaangażować się na poważnie, „na pełen etat”. To wszystko ma swoje konsekwencje w kryzysie małżeństw, słabości powołań do służby Bogu i w codziennych relacjach, budowanych na dużej niedojrzałości. Organizatorzy Golgoty pragną pomóc młodym ludziom odnaleźć prawdziwą tożsamość człowieka, patrząc na niego tak, jak patrzy Bóg. Chcą dać, choć w części, odpowiedzi na nurtujące młodych pytania o sens angażowania się w małżeństwo, rodzinę czy konsekrację (Jak jest wola Boża wobec mnie? Jak rozpoznać swoje życiowe powołanie? Jak dać się Bogu prowadzić? Na której z dróg mogę być szczęśliwy?..). Czas Golgoty Młodych ma być czasem modlitwy i rozeznawania. Uczestnicy mają wyjechać „uzbrojeni” w konkretne narzędzia i umiejętności, pomocne w codziennym procesie rozeznawania. Ich serce ma doznać pokoju, płynącego z przeświadczenia, że Bóg zna prawdę o nas i ma dla każdego plan, który jest droga do szczęścia.

 

 

Maria: Mając w pamięci, kto organizuje Golgotę Młodych – czyli Braci Mniejsi Kapucyni, którzy żyją duchem św. Franciszka, którego wszyscy kojarzą jako świętego od pokoju, zwierząt, jednocześnie patrząc na jego życie, nie możemy mówić że było usiane różami bez kolców. Czy diametralna zmiana u Franciszka, dokonywała się w sposób łagodny czy w wewnętrznych bojach? Jaki był przebieg tego procesu?

Br. Łukasz Pyśk OFMCap: Trudno jest tutaj powiedzieć czy Franciszek doświadczał „stanu wojny” podczas swojego nawrócenia, wiemy jedynie, że „to, co gorzkie stało się słodkie”. Z pewnością nie było łatwo, ale Franciszek doświadcza, niezwykłego pokoju w zaufaniu Bogu i Jego Słowu. Kojarzenie Biedaczyny jako świętego od ptaszków i zwierzątek jest uważam głęboko uwłaczające i wykrzywiające jego oblicze. W życiu Franciszka nie zabrakło dramatów, niepokoju, niepewności, kryzysów i prób przedstawiania ich w sposób złagodzony, jakby „osłodzony”. Jeżeli przyjrzymy się jego drodze to zobaczymy nadzwyczajną moc i dramatyczną wielkość jego chrześcijańskiego doświadczenia.

Ta niezwykłość świętego wypływa z faktu, ze przyjął On Boga w całości także z Jego cierpieniem. Franciszek zrozumiał swoje cierpienie, bo zrozumiał cierpienie Boga. Z tej więzi wypływało także zrozumienie cierpienia innych i pragnienie bycia blisko nich.

Dlatego też zmiana u Franciszka dokonywała się stopniowo. Im bardziej odkrywał Chrystusa w tajemnicy Jego życia, tym bardziej przeżywał ją w sobie. Wpierw w misji nauczania, towarzyszenia, wspólnoty i pomocy potrzebującym. Następnie w odrzuceniu ze strony braci, swoich chorobach, samotności i niezrozumieniu. Wiemy także, że Poverello doświadczał ciemności duchowej. Przez ponad dwa lata przed przyjęciem stygmatów dręczyła go straszna pokusa. Mamy pewność, że nie chodziło tutaj o pokusę nieczystości na jaką wskazywałby Kwiatki św. Franciszka, ale coś bardziej poważnego. Była to pokusa „buntu” przeciw braciom. Punktem centralnym tej pokusy była świadomość przegranej. Bracia już za życia odchodzili od autentycznego „naśladowania Chrystusa”. Franciszek widział, że sposób życia jaki zaproponował, natknął się na opór i sprzeciw braci. To też stało się powodem konfliktu i kryzysu Franciszka z braćmi na Kapitule Rogozianej. Pokusa polegała na uciekaniu się do ludzkich narzędzi, aby narzucić swoją propozycję życia wspólnocie. Była to niezwykle ciężka walka, która zakończyła się na Alwerni, gdzie Franciszek przyjmuje logikę krzyża – zaparcia się samego siebie, odrzucenia władzy, pójścia całkowicie w ślady Chrystusa. Przezwyciężenie kryzysu kazało mu „przyjąć tę samotność, która zaprowadziła go na Alwernię”.

Mogę pokusić się tutaj o interpretację, że życie Franciszka choć nie wprost, ale pośrednio, można określić stanem wojny. Faktycznie Franciszek odrzucił jakiekolwiek porównanie do rycerstwa, czy tytułów militarnych, a przemoc uważał za formę panowania i przywłaszczania sobie innych ludzi, to jednak to zmaganie duchowe i rozeznawanie jak ma iść za Chrystusem, było czymś dominującym w jego życiu.

 

 

Maria: Można powiedzieć, że Biedaczyna z Asyżu, rozkochuje się w tym co w oczach świata jest odrażające (m.in. chodzi o trędowatych). Czy współcześni  mu ludzie nie utrudniali drogi do Boga siejąc wątpliwości odnośnie powołania?

Br. Łukasz Pyśk OFMCap: Droga Biedaczyny z Asyżu był od samego początku pełna konfliktów i niepowodzeń. Pierwsza misja braci do Marchii Ankońskiej jest totalną porażką. Co więcej przez kilka lat Franciszek po swoim nawróceniu jest uznawany za dziwaka i wyrzutka. Franciszek doświadcza odrzucenie z każdej strony rodziny, szczególnie jego ojca i brata rodzonego, którzy czasami przyjeżdżali i obrzucali go obelgami. Wielu jego towarzyszy i przyjaciół wyśmiewało się z niego lub odwracało od niego twarz. Biedaczyna wyszedł na margines społeczny tamtych czasów, stał się minor – mniejszy. Ale ta pustynia pozwalał mu bardziej i głębiej związać się z Chrystusem odszukać to co Bóg zasiał w jego sercu.

 

 

Maria: Wspólnota Braci Mniejszych sprawnie się rozrastała i pojawiły się przeróżne osobowości mające swe pomysły, na przyszłość nowo powstałej wspólnoty. Jak do tych zamiarów odniósł się Założyciel? Czy reagował czy też po cichu odchodził w cień?

Br. Łukasz Pyśk OFMCap: Tak jak pisałem wyżej. Franciszek wiedział bardzo jasno jaki sposób życia ukazał mu Pan. Wydawało mu się, ze bracia rozumieją jego drogę, ale im więcej braci przybywało tym bardziej Franciszek musiał konfrontować się ze swoją wizją. To, co jest niezwykłe, ze Biedaczyna był otwarty na to, co braterstwo proponowało. W jednym z listów do ministra Franciszek zachęca, aby uwagi, które do niego kierował przedstawić na kapitule, aby braci mogli to razem opracować. Sam fakt, że dosyć szybko oddaje kierowanie wspólnotę innemu bratu pokazuje jak bardzo odrzucał on jakikolwiek sposób posiadania. To, co przemawiało mocno do Franciszka to fakt, że Chrystus sam objawił mu i dał mu ten sposób życia, więc od Niego zależy przyszłość wspólnoty. Więc Franciszek konfrontował się z braćmi w sprawie przyszłości braterstwa, ale przyjmował ich wolę, jako wyraz woli Boga. Wiedział, że siłą wspólnoty jest życie braterskie, ubogie poddane Ewangelii. Pewne skrajności korygował jak choćby przekształcenie Braci Mniejszych na zakon działalności charytatywnej czy też monastyczny. Ważne jest jednak to, że Franciszek wyjaśniał istotę życia braterskiego na kapitułach. Biedaczyna bardziej wyjaśniał i argumentował niż nakazywał. Stad też na początku franciszkanizmu tyle jest sporów i walk o życie ewangeliczne. Bracia nie dorastali do sposobu w jaki funkcjonował Franciszek, ale to właśnie to ich tak przyciągał do wstąpienia do tej wspólnoty.

 

 

Maria: Co się działo po obdarowaniu Franciszka stygmatami. Czy zrodziły się wokół tego kontrowersje? Jak reagował sam Franciszek?

Br. Łukasz Pyśk OFMCap:  Kiedy Franciszek w 1224 r. na Alwerni otrzymał stygmaty, mało kto wiedział o nich. Jedyną osobą, która mogła to potwierdzać był br. Leon. Stan Franciszka po tym doświadczeniu załamał się drastycznie. Można powiedzieć, ze owocem jego wewnętrznych zmagań, jego drogi pójścia za Chrystusem były stygmaty. Franciszek przez wieki zdobył tytuł niezwykły „alter Christus”. Termin ten pochodzi od św. Pawła, który mówił, że żyje już nie on, ale Chrystus (…) obecne moje życie to życie w Chrystusie. Franciszek w sposób wyjątkowy zaczął to życie w Chrystusie przeżywać. Przeżywał etapy życia Chrystusa na swojej ścieżce. Podobnie jak Chrystus wyruszał na misje i głosił, nauczał na górach, oddawał się modlitwom wieczorem, był oskarżany i odrzucany, niezrozumiany przez najbliższych zarówno rodzinę jak i braci. Ostatecznie oddaje się całkowicie woli Ojca i tak jak Chrystus otwiera ramiona na krzyżu przyjmując to doświadczenie jako przylgnięcie do miłości Ojca. Franciszek nie pokazywał ran i stygmatów, wobec siebie był niezwykle surowy, często publicznie denuncjował swoją świętość uważając ją za swoją obłudę. Kwestia stygmatów wyszła po śmierci Franciszka, kiedy br. Eliasz opublikował list, w który pisze o stygmatach. Więc późniejsze zmagania się biografów Franciszka, będzie udowadnianie, że faktycznie Biedaczyna był stygmatykiem. Całe zmagania pierwszej wspólnoty to udowodnianie autentyczności tego faktu. Przez kilkadziesiąt lat różne zakony negowały stygmatyzację Franciszka, choćby dominikanie. Ostatecznie sprawa ta został przyjęta i potwierdzona przez Kościół.

 

Maria: Czy postać św. Franciszka, może być pomocna dla tych, którzy przeżywają swoje wewnętrzne walki?

Br. Łukasz Pyśk OFMCap:  Wydaje mi się, że jak najbardziej św. Franciszek jest ikoną świętego, na którą w ogóle warto patrzeć i z której warto się uczyć. Doświadczenie tego świętego to doświadczenie chrześcijanina, który chce iść za Chrystusem. Droga ubóstwa, jaką święty realizuje to niezwykłe zmaganie przede wszystkim z sobą samym. Nabranie dystansu do swoich egoistycznych potrzeb, otwarcie się na innych nawet na cierpienie, pomaga mu zbliżyć się do niezwykłej pełni jaką jest Chrystus. Franciszek może zaoferować ludziom życie w prawdziwej wolności od materializmu, nieuporządkowanych potrzeb i relacji. To droga konfrontacji z tym, kim jestem, ale także z tym, jaki jest Chrystus. Dlatego wydaje mi się, że warto, a nawet trzeba go nam odkodować i podać w nowej formie, pokazać jako kogoś bliskiego, dotykalnego dla współczesnego człowieka.

 

Maria: Bóg zapłać za rozmowę.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *