Autor: ks. Tomasz Ważny CM
www.misjonarze.pl
Nie było łatwo prorokom Starego Testamentu. Z kart ich ksiąg niejeden raz wylewają się potoki żalów na współbraci Izraelitów, którzy – choć wybrani – za nic mają swoje wybraństwo, czyniąc to, co złe, podłe, niskie i niemiłe Bogu. Ból w sercu proroka musiał być szczególny, gdy patrzył na występki tych, którzy byli mu tak bliscy – sam wszak był synem Izraela. Tak było w przypadku Izajasza, to samo przeżywał Jeremiasz, dziś natomiast liturgia Kościoła stawia mi przed oczy Ezechiela, któremu Bóg zapowiada, że jego spotka dokładnie ten sam los: pójdzie do ludzi „o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach” – i wcale nie jest pewne, czy jego wołanie będzie w ogóle usłyszane. Patrząc po ludzku – perspektywa marna, by nie rzec: beznadziejna. W słowa owego posłania wplata jednak Bóg passus, który można by nazwać – używając współczesnego języka – „programem minimum”. To słowa, które niosą w sobie duży ładunek pocieszenia, to słowa, które są jak lina asekuracyjna, gdyby prorok, widząc niepowodzenie swej misji, chciał się z niej wycofać. Posłuchajmy raz jeszcze tych słów: „A oni czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”.
Bądź z nimi – zdaje się mówić Bóg – twoja obecność wśród nich jest nie do przecenienia. Bądź i trwaj, nawet gdy słowa twoje wydawać się będą zupełnie na wiatr. Sama twoja obecność bowiem będzie dla nich wyrzutem sumienia. Fakt, że jesteś, że nie schodzisz z posterunku, że Ci na nich zależy, obudzi może w którymś z nich myśl zbawienną i ożywczą: czy nie warto wrócić? Bardzo często bowiem bywa tak, że człowiek w złu przez siebie czynionym zapętli się tak mocno, że zatęskni za sytuacją czystą, jasną i jednoznaczną. Twoja nieprzerwana obecność przy nim powie mu, że jesteś posłańcem od Kogoś, kto jest rękojmią stałości. A stałość to: wierność, prawda, to opoka i fundament, to pewność kierunku i jednoznaczność ocen. To moc. To – łaska.
Obym nie zechciał się zwolnić z obowiązku prorokowania. Obym nie zwątpił w moc mego świadectwa. O to Cie dziś proszę, Jezu, który boleśnie doświadczyłeś w Nazarecie odrzucenia przez najbliższych. O tak, to boli – nie być zrozumianym w swej trosce, być wykpionym, gdy człowiekowi zależy, być odrzuconym tylko dlatego, że pokazuje się komuś, że źle czyni – i że Bogu to się nie podoba. A przecież to jest tak ważne i potrzebne. Jak wyglądałby świat, gdybyśmy przestali być dla siebie prorokami?
Ezechielu, Jeremiaszu, Izajaszu – pomóżcie mi być prorokiem. Wstawiajcie się za mną na drodze świadectwa.
Foto. Wikipedia