NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Trzeba się przygotować

Autor: Ks. Tomasz Ważny CM

www.misjonarze.pl

Mamy więc grudzień.  Przyszedł oto ten smutny czas ekstremalnie krótkich dni, znaczonych szarym, ponurym niebem.  Nadeszły długie godziny ciemności, które nasi przodkowie, szczęśliwi, że mogą sobie pozwolić na taki luksus, po prostu przesypiali.  No, niekiedy może  w wątłym świetle lamp długo miło gaworzyli, sącząc jakiś rozgrzewający staropolski napój. Bo siłą rzeczy żyć musieli w znacznie większej zgodzie z naturą, która w owe grudniowe dni w naszych szerokościach geograficznych była raczej bezlitosna.

Przyszedł zatem grudzień.  Dziś świat, w którym przyszło nam żyć, tak łatwo zwolnić tempa nie pozwoli.  Od wielu już tygodni wykorzystuje fakt, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia – i z każdego możliwego kąta krzyczy w naszą stronę: PRZYGOTUJ SIĘ!  A my już dobrze wiemy, że za tym hasłem kryje się usilne naleganie, byśmy szeroko w te dni otworzyli nasze portfele, byśmy sypnęli jak najhojniej brzęczącą monetą, by ktoś, gdzieś, jak najszybciej wzbogacił się właśnie dlatego, że przecież nie wypada się nie przygotować.  Wszak idą Święta.

Tak, mamy grudzień.  Z grudnia zaś na grudzień, z roku na rok, jakoś coraz mniej świąt w Świętach.  Nie, grudniowe nagabywanie wcale nie słabnie – nasila się wręcz nieprzyzwoicie.  Tyle, że samego sedna w tym przedświątecznym reklamowym hałasie coraz to mniej.  Nie, gwiazdek, lampek, bobek i choinek nie brakuje.  I coraz to nowych pomysłów na to, jak by tu podnieść ich wizualną atrakcyjność też.  Tylko ŻŁÓBEK znika coraz częściej.  I stajenka, i Maria z Józefem, i pasterze.  I nawet aniołów coraz to mniej – wszak ich obecność też może kogoś urazić…

Przyszedł zatem grudzień.  Z nim zaś nadeszły dni Adwentu.  I znów, jak co roku, rozlega się wołanie Izajasza: „Przygotujcie na pustyni drogę dla Pana, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu!” A ja z roku na rok rozumiem z tego wołania jakby trochę więcej.  Im dłużej patrzę na grudniowe wariactwo naszych miast, na to szaleństwo nakręcane przez koncerny i korporacje, na coraz staranniejsze ukrywanie tego, co w Świętach najważniejsze – doceniam wagę Adwentu.  I mądrość mojego Kościoła, który nieustannie przypomina fakt, nazwany najzupełniej wprost przez św. Piotra w jego liście: że oto Jak złodziej (…) przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną spalone.” I że naprawdę trzeba się przygotować.  Ba, JUŻ trzeba BYĆ PRZYGOTOWANYM.  Nieustannie trzeba być gotowym, bez przerwy.

„Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby On was zastał bez plamy i skazy, w pokoju.”  – te piotrowe słowa są dziś, tak jak sto, tysiąc lat temu, słowami mojego Kościoła.  Ile w nich troski, ile miłości do człowieka.  No i teraz myślę sobie o tym, jak wielka przepaść dzieli grudniowe wołanie Kościoła od nachalnego nawoływania współczesnego świata.  Czy więc ja, chrześcijanin, mogę mieć jeszcze jakieś wątpliwości, kogo winienem posłuchać?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *