NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Święta z charakterem

 


 


Autor: Maria Rachel Cimińska, Redaktor naczelny SANCTI

 


„Chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca” (Oz 2,16)

Kościół od samego początku przedstawia wzory niewiast, które przybliżały ludzi i nadal przybliżają do Boga. Taką postacią jest św. Teresa od Jezusa.

Niestety, nie każdy potrafi docenić ową perłę Kościoła Katolickiego. Jedni nie są nią zainteresowani z powodu „trudnej mowy”, inni uważają, że nauka kierowana jest do konkretnej grupy i wolą pochylić się nad windą do nieba św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

Zachęcić pragnę do zaczerpnięcia z pełnego ekspresji świadectwa św. Teresy od Jezusa, co może być cenne dla wielu, nie tylko członków rodziny karmelitańskiej.

By poznać św. Teresę, nie wystarczy zgłębić chronologię i później z wielką dumą podawać datę po dacie, z obfitą informacją, i ewentualnie dużą ilością dygresji. Aby poznać tę niewiastę, trzeba zacząć od pokochania jej w perspektywie Trójcy Przenajświętszej, która dokonała cudów za wstawiennictwem „biednej staruszki”,[1]jak siebie sama nazywała.

Można powiedzieć, że historia Teresy jest typowa a zarazem niezwykła dla tamtych czasów. Należy zauważyć, że  troska o wychowanie religijne była obecna w życiu rodziny Teresy de Ahumada. Jak czytamy w katechezie Benedykta XVI: „Gdy była jeszcze dzieckiem, niespełna 9-letnim, przeczytała żywoty kilku męczenników, które wzbudziły w niej pragnienie męczeństwa; urządziła nawet krótką ucieczkę z domu, by umrzeć śmiercią męczeńską i wstąpić do nieba (por. Księga życia 1, 4). «Chcę zobaczyć Boga» — mówiła dziewczynka do rodziców. Kilka lat później Teresa opowie o lekturach swojego dzieciństwa, twierdząc, że odkryła w nich prawdę, która zawiera się w dwóch podstawowych zasadach: z jednej strony jest to «fakt, że wszystko, co należy do tego świata, przemija», z drugiej — tylko Bóg jest «na zawsze, zawsze, zawsze>>. Gdy osierociła ją matka — miała wówczas 12 lat — poprosiła Najświętszą Maryję Pannę, by jej była matką (por. Księga życia 1,7).”[2] Troska rodziców o wychowanie religijne córki, odbiło się pozytywnym echem w Teresie.

Oczywiście nie możemy mówić o stałości tego stanu. Zainteresowanie rzeczami tego świata pojawiło się również u dorastającej niewiasty. Z tegoż powodu ojciec wysłał ją na wychowanie do sióstr zakonnych. Było to dla niej trudne doświadczenie, choć mówi, że szybko weszła w rytm życia, który obowiązywał u sióstr. Ale wtedy była pewna, że życie zakonne nie jest dla niej. [3]

Pójście za wezwaniem Bożym, wiązało się z wewnętrznym zmaganiem, odkładaniem na później. Gdy w końcu zaprzestaje jakubowej walki, postanawia pójść tam gdzie Bóg ją wzywa. Wtedy pojawia się inna trudność – brak zgody ojca. [4] Wbrew ojcu, Teresa identycznie jak św. Klara z Asyżu, podejmuje walkę o powołanie. Rozwiązanie widzi jedynie w ucieczce z domu do klasztoru sióstr karmelitanek w Avila. [5]

Okazuje się, że Bóg nie zatrzymuje Teresy w Avili, ale poprzez poruszenie jej serca i przebudzenie z duchowego letargu zaprasza do niezwykłej przygody, której owoce po dziś dzień widzimy.

Etap dojrzewania duchowego rozpoczyna się w raz z szokiem emocjonalnym przed wizerunkiem Ecce homo, „Chrystusa bardzo poranionego”[6] Św. Teresa mając 40-ci lat pisze w Księdze Życia: „Obraz ten przedstawiał Chrystusa, całego okrytego ranami, tak wiernie oddanego, że na widok jego dusza moja wstrząsnęła się do głębi, oglądając Pana w takim stanie, bo obraz ten żywo przedstawiał, co Chrystus Pan dla nas ucierpiał. Tak wielki ogarnął mię żal na myśl, jak źle odwdzięczyłam się za te rany, że zdawało mi się, iż serce we mnie pęka; rzucając się przed nim na kolana, z wielkim wylaniem łez błagałam Pana, by mię już raz przecie umocnił, abym Go nie obrażała.”[7] Co niektórzy mogą uznać, że tego typu wypowiedzi są typowe dla świętych. Jednak gdy uważniej spojrzymy na postać świętej, okazuje się że jej wierność Bogu nie była w pełni ukształtowana. Przykładem mogą być niepotrzebne rozmowy, chociażby na temat duchowy; zaniedbanie modlitwy wewnętrznej[8]. Bóg powoli zachęcał ją do coraz surowszego życia. Dostrzegając ogrom łask mistycznych, którymi była obdarowana, Bóg sprawiał, że i jej pragnienie coraz doskonalszego służenia Jemu było dla niej realną relacją Boga Osobowego z oblubienicą.  Służba Bogu, wiązała się z powrotem do pierwotnej reguły Karmelu. Wprowadzenie w czyn owych pragnień pomogły pewne czynniki, m.in. otrzymana wizja piekła, wojna religijna we Francji (czas reformacji w Europie). Oczywiście należy pamiętać, że takie przedsięwzięcia wiązały się z nie lada trudnością. Chociaż Teresa nie miała zamiaru reformowania Karmelu[9], to sprzeciw był niemały. Cnota wytrwałości, którą dostrzec można u karmelitanki, umożliwiała przetrwanie wielu trudności i przykrości. Jak czytamy w liście apostolskim Ojca Świętego Jana Pawła II z okazji Jubileuszu czterechsetlecia śmierci św. Teresy z Avila  „W odpowiedzi na ten stan rzeczy – jest to szczególnie widoczne w dziele reformy Karmelu – u Teresy nie ma żadnych ataków czy oskarżeń. Jest „przyjaciółką Boga”: „celem wszystkich moich pragnień jest (… by, skoro Bóg ma tylu nieprzyjaciół i tak niewielu przyjaciół, przynajmniej ci nieliczni byli dobrzy; mocno postanowiłam wykonać to niewielkie dzieło, do którego jestem zdolna, to znaczy możliwie najdoskonalej iść za radami ewangelicznymi i pracować, by także tych kilka sióstr, które tu są, czyniło to samo” (Droga doskonałości, 1, 2).”[10]

Temperament pierwszej kobiety Doktora Kościoła, napawa wielkim zdumieniem, gdyż ukazuje, że każda  cecha człowieka , jeżeli jest dobrze ukierunkowane będzie budowała, a nie burzyła. Jak się dowiadujemy „Teresa w decyzji jest niezłomna. Tak będzie zawsze”[11], zapewne wielu powiedziałoby impertynencko, że po prostu była człowiekiem upartym. Jeżeli spojrzy się głębiej, można zachwycić się wytrwałością przy obranej drodze życia. Obserwując dzisiejszą sytuację, gdy wiele młodych osób, obawiając się podjąć odpowiedzialność za życie, woli żyć na próbę aniżeli iść za powołaniem, czy to do małżeństwa, kapłańskiego, konsekrowanego czy też jako osoba wolna, postawa Teresy nie pozostawia złudzeń.

Teresa od Jezusa widziała w Kościele depozyt wiary i gotowa była oddać życie dla obrony prawd wiary. „W tej materii – pisz Święta – nigdy nie miałam najmniejszej obawy i byłam pewna siebie, że w rzeczach wiary nikt mi nic nie zarzuci, że za każdą prawdę zapisaną w Piśmie świętym, za każdy artykuł wiary owszem, za każdą najmniejszą ceremonię kościelną tysiąc razy gotowa jestem śmierć ponieść” (Ż 33,5)[12]

Cechę te widać, na każdym kroku. Choć był u niej czas burz w życiu duchowym, Bóg potrafił pociągnąć ją podsuwając właściwe treści, aby w Teresie zapłonął na nowo żywy płomień miłości. Wtedy ukazywała się niepodzielność jej osobowości, jeżeli działała dla spraw Bożych to była w tym cała. Dlatego była właściwą osobą, która ze wszystkich sił dążyła do życia pierwotną regułą, wybraną do odnowy Karmelu. Dzieło zaczęło się rozwijać bardzo sprawnie, wraz uzyskaniem odpowiednich potwierdzeń prawnych.

Oczywiście wraz pojawianiem nowych fundacji, oraz utworzeniem męskiej części karmelu reformowanego, niestety rosła niechęć do reformy ze strony trzewiczkowych. Nie było to proste dla schorowanej Teresy, która w pewnym etapie życia zostaje nawet internowana. Zapewne największym ciosem było odrzucenie Matki przez niektóre siostry z karmelu reformowanego. [13]

Podstawą owocności reformy była wierność  przede wszystkim Bogu w Trójcy Jedynemu; jak również świętemu Józefowi, który jest obecny w każdym domu. Jak czytamy w artykule o. Włodzimierza Tochmańskiego OCD, Św. Józef w Karmelu wczoraj i dzisiaj: Jak Teresa zapisała na kartach swej autobiografii jakże wspaniałe słowa o tym, którego nazywała „swoim Ojcem”. A skoro jest doktorem Kościoła, pierwszą kobietą obdarzoną tym tytułem w Kościele, niech przemawia i do nas dzisiaj jeszcze raz: Obrałam sobie za orędownika i patrona chwalebnego świętego Józefa, usilnie jemu się polecając. I poznałam jasno, że jak w tej potrzebie, tak i w innych pilniejszych jeszcze, w których chodziło o cześć moją i zatracenie duszy, Ojciec ten mój i Patron wybawił mię i więcej mi dobrego uczynił niż sama prosić umiałam (…). Innym Świętym, rzec można, dał Bóg łaskę wspomagania nas w tej lub owej potrzebie, temu zaś chwalebnemu Świętemu, jak o tym wiem z własnego doświadczenia, dał władzę wspomagania nas we wszystkim” [14]

Teresa wykonała dzieło, do którego została powołana, można powiedzieć już w łonie matki. Nie była to prosta droga, jednak właśnie jej niezłomna postawa i konkret oraz twarde stąpanie po ziemi Pan Bóg ubogacił szczytami modlitwy kontemplacyjnej. W tej sytuacji trafne jest spostrzeżenie o. Arkadiusza Smagacza OCD „ <Co to za zakon, który swój początek bierze od kobiety?> – takie słowa usłyszeli karmelici bosi ze strony innych zakonów mendykanckich, gdy wiosną 1610 roku przybyli na fundację do Lublina. Zarówno sami karmelici jak i ci, którzy niechętni byli osiedleniu się nowego zakonu w grodzie nad Bystrzycą, świadomi byli, iż wspólnota ta zrodziła się z zapału fundacyjnego kobiety – św. Teresy od Jezusa. Wówczas pytanie to brzmiało z dozą ironii, jednak było trafne i pozostaje aktualne także i dzisiaj. Jaki to zakon, któremu początek dała Święta z Awili? To zakon ludzi odważnych, którzy potrafią słuchać i odczytywać potrzeby Kościoła. Potrafią następnie – wsłuchani w to, co Duch mówi do Kościoła – udzielić konkretnej i adekwatnej odpowiedzi, która staje się balsamem na rany zadane wspólnocie eklezjalnej przez grzech i niewierność jej synów i córek.”[15]

Sięgając po biografię świętych szukamy odpowiedzi, wskazówek jak żyć, aby realizować Ewangelię na co dzień. Czy realizacja Słowa Bożego można włączyć w życie i czy jest to dostępne dla człowieka zabieganego i mającego tylko chwile, aby wznieść wzroku ku Bogu?

Wybierając orędownika kierujemy się dość często ku takich świętym, którzy mają pomóc w konkretnej sprawieni np. św.  Ricie, bo pomaga w sprawach beznadziejnych; czy św. Antoniemu bo wesprze gdy  coś zgubimy.

Jednak takie podejście to pozostawanie na zewnętrznej stronie. Czy od tego są święci, aby ich zakatologować i nie dać zarazem Bogu możliwości swobodnego działania w nas przez nich? Bo nieraz może być tak, że Bóg posyła konkretnego świętego, aby towarzyszył w formowaniu, przybliżeniu do Niego samego. Jest to pewnego rodzaju prezent, za który należy być wdzięcznym.

Dla mnie takim niespodziewanym prezentem była św. Teresa od Jezusa. Dostrzegłam to po wielu latach.

Stała się moją formatorką, począwszy od momentu, gdy otrzymałam jej dzieła. Choć byłam w liceum, lektura otworzyła mi na oścież bramę ku innemu życiu. Wskazania, które Teresa zapisała dla swych duchowych córek, stały się dla mnie cenną perłą. Można powiedzieć, że zostałam przez nią adoptowana.

Nauki, którą zawarła w swych dziełach, były konkretnymi zaleceniami, bądź przestrogami opartymi na własnym doświadczeniu. Ów realizm, zgodność z nauczaniem Magisterium Kościoła Katolickiego zachęcają do wcielenia tej nauki i powodują, że można czerpać z nich bezpiecznie.

Dopiero później poprzez różne biografie, komentarze poznawałam w różnych aspektach życie kobiety, która wzywa również dziś, do powrotu do pierwotnej reguły, do gorliwości w powołaniu, która swe źródło ma w Bogu.

Z chwilą poznawania Teresy, jej ludzkiego oblicza, jej wysiłków m.in. aby pójść za wezwaniem Boga[16], czy też pokochać powołanie takie jakie dał jej Pan[17], jeszcze bardziej powoduje wielki zachwyt nad dziełem Stwórcy we mnie, ukochanym przez Niego stworzeniu.

 

 

Foto. www.ocd.org.mix


[1] Listy św. Teresy 296

[2] Benedykt XVI, Katecheza o św. Teresie od Jezusa, w drodze …

[3] „Przez pierwszy tydzień ciężki mi był nie tyle pobyt w klasztorze, ile raczej dręczące mię obawa, że wiedzą o moim płochym sprawowaniu się. Bo już mi się ono było sprzykrzyło i obraziwszy Boga, nie mogłam się obronić wielkiej bojaźni Jego gniewu i starałam się jak najprędzej wyspowiadać. Byłam więc zrazu niespokojna, ale po ośmiu dniach i w krótszym nawet czasie, zdaje mi się, nierównie szczęśliwszą się czułam w klasztorze, niże przedtem w domu ojca.  (…) Jakkolwiek stanowczą wówczas miałam odrazę do życia zakonnego.” (Ż 2,8)

[4] „Dla mnie równało się to  niejako samemuż przywdzianiu habitu, bo tak byłam niezłomna w dotrzymaniu słowa, że raz wymówionego za nic bym, zdaje mi się nie cofnęła. Lecz ojciec tak mocno mię kochał, że w żadnej sposób nie mogłam go skłonić do zgodzenia się na moje postanowienie; również bezskutecznie pozostały przedstawienia drugich, których prosiłam, by się za mną do niego wstawili. Tyle zaledwo zdołaliśmy wymóc na nim, że po śmierci jego wolno mi będzie uczynić co zechcę. „ (Ż 4,7)

[5] Klasztor Wcielenia wzniesiony w 1479 roku był pierwszym klasztorem tercjarek karmelitańskich. Później osiedlił się w nim regularny zakon karmelitanek i wtedy nadano mu nazwę, którą po dziś dzień nosi. Jest to obszerny i okazały gmach z pięknym przylegającym doń ogrodem. Do tego klasztoru wstąpiła Teresa i przebyła w nim prawie połowę życia zakonnego.

Wiele było niezgodności, co do daty przyjęcia habitu przez Teresę. Dziś już, po zestawieniu dokumentów przez Sylweriusza nie ulega wątpliwości, że datą tą był dzień 2 listopada 1536 r. Miała wówczas Święta 21 lat życia. Profesję złożyła w roku następnym, 3 listopada 1537 r.

[6] „To nawrócenie zostało później utwierdzone i pogłębione lekturą Wyznań św. Augustyna. Ów wstrząs był również konieczny, aby uwolnić serce od świata nadmiernych uczuć i skoncentrowania się, również na tej płaszczyźnie, na Bogu”. Otger Steggink OCarm, Teresa. Duchowy i psychologiczny portret Teresy od Jezusa.

[7] Księga Życia 9,1.

[8] Księga Życia 7.

[9] „Zakładając klasztor św. Józefa Teresa nie zamierzała reformować ani zakonu, ani klasztoru, do którego wstąpiła. Postanowiła założyć mały klasztor, w którym mogłaby realizować swoje pragnienie większej doskonałości w zachowaniu pierwotnej reguły zakonu.” Czesław Gil, Historia Karmelu Terezjańskiego.

[10] http://www.karmel.pl/hagiografia/ahumada/baza.php?id=21

[11] Siostra Janina Immakulata Adamska OCD, Święta Teresa od Jezusa

[12] Święta Teresa, Dzieła. Tom I.

[13] „ Tutaj przeżyłam bardzo wiele z powodu teściowej Franciszka, która jest kobietą zdumiewającą. Już była zdecydowana rozpocząć proces, żeby unieważnić testament. I chociaż nie ma podstawy prawnej, ma jednak wielkie względy, tak że niektórzy mówią, że ma słuszność. Dlatego doradzano mi, aby uniknąć zupełnej ruiny Franciszka a nam wydatków, żebyśmy doszli do ugody. […] Byłam  tym bardzo przybita, a nawet jestem w dalszym ciągu.”List do o. Hieronima Graciana z 1 września 1582 r. ; „Ci ludzie pozyskali sobie przeoryszę tego klasztoru. I mimo że była jedną z tych, których  Święta bardzo kochała, w tym momencie nie okazała [matce] szacunku. Powiedziała nam, abyśmy odeszli z Bogiem z jej domu, a kiedy stamtąd wychodziliśmy, popchnęła, mnie do drzwi i powiedziała do mnie: <Niech sobie już idą i więcej tu nie wracają.>” Proces z Avili, 1596; Biblioteca Mistica Carmelitana

[14] www.jozefologia.pl/starastrona/39Sympozjum/O.Wlodzimierz-Tochmanski-OCD.htm

[15] Arkadiusz Smagacz OCD; Historyczne uwarunkowania reformy terezjańskiej; Karmelitańskie dziedzictwo – 2. X Tydzień Duchowości z Anną od Jezusa 10-11 maja 2007

[16] „Umówiliśmy się zatem, że pewnego dnia wcześnie z rana wyjdziemy z domu i pójdziemy do pewnego klasztoru, w którym przebywała owa przyjaciółka moja, którą,  jak powiedziałam wyżej, kochałam serdecznie.” (Ż 4, 1).

[17]„trudy i udręka bycia zakonnicą nie mogą być większe niż udręka czyśćcowa […] i nie byłoby to wiele, gdybym żyła niczym w czyśćcu, a potem zaraz poszła prosto do nieba” (Ż 3, 6)

„Natychmiast dał mi takie wielkie zadowolenie z brania tego stanu, które już nigdy mnie nie opuściło, i zamienił Bóg oschłość, którą odczuwała moja dusza, w przeogromną  czułość. Przyjemność sprawiały mi wszystkie zakonne sprawy, a nawet czasami, gdy zamiatałam w godzinach, w które dawniej zwykłam poświęcić na moje przyjemności i stroje, i przypomniało mi się, że byłam od tego wolna, tak mnie to napełniło nową radością, że byłam zdumiona i nie mogłam zrozumieć, skąd mi to przychodzi.” (Ż 4,2).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *